środa, 4 lutego 2015

3. Noszę buty na uszach

Kochany Dzienniku, wcale nie jestem wściekła. Jestem rozgoryczona. Sama nawet do końca nie wiem, co czuję. Jak zawsze w takich przypadkach zaczęło się od kulminacji mojego zdenerwowania przy pierwszej chwili, by z biegiem czasu odpuścić (i tak wraca, bo nadal się użeram z całą tą sytuacją). Teraz chcę tylko odzyskać swoje pieniądze. Marzę o dofinansowaniu mojego portfela o taką sumkę. Nie żebym żebrała o wysyłkę czy coś, ale różnica jest między być stratnym a mieć! 

Historia zaczęła się niewinnie. Musiałam kupić buty na zimę, bo byłam jak ci biedni kierowcy - mnie i moje trampki zaskoczył śnieg. W celu nabycia drogą kupna ładnego obuwia, udałam się do znanych sklepów obuwniczych w Olsztynie. I jak zwykle w żadnym nic ładnego nie dostałam, pomimo łażenia przez kilka godzin. A jak było ładne, to drogie albo na obcasie. Zrezygnowana trafiłam do CCC, gdzie ostatnia para w rozmiarze 39 czarnych koturn wołała do mnie "weź nas, jesteśmy takie piękne, takie wygodne, takie lekkie". Oczarowana nie pomyślałam o tym, aby dopłacić jeszcze 100 zł i kupić takie same, porządne, w sklepie z glanami. Wzięłam buty, sprawdziłam tylko czy podeszwa nie jest pęknięta. Wszystko grało, więc je nabyłam za zawrotną kwotę 139,90zł. 
Przez dwa tygodnie byłam szczęśliwą posiadaczką obuwia. Kot mi się trochę do nich dobrał i obdarł pazurami, ale to nic. Przykryte pastą do butów nadal były piękne, a ja miałam dodatkowe 5cm bez bólu nóg. 
Dwa tygodnie minęły, a ja, wracając któregoś pięknego wieczoru ze szkoły muzycznej, poczułam że coś mi chłodno w stopę i but się dziwnie układa. Dotarłam jednak do domu i tam zaczęłam dociekać, co w ogóle się wydarzyło. 
Podeszwa była pęknięta. Tak kompletnie i całkowicie, w połowie buta. Tak na pół. Przez te 5 centymetrów koturn był doszczętnie pęknięty. A ja miałam 3 dni do wyjazdu do Anglii. Weź tu teraz człowieku bądź mądry i pisz wiersze. Ubrałam moje ukochane trampki na nogi i poleciałam do nieszczęsnego CCC buty zareklamować. Zauważyłam również, iż druga podeszwa zaczyna pękać dokładnie w tym samym miejscu. 
Po rozmowie z Panią przy kasie,
- Chciałabym złożyć reklamację. Buty mają dwa tygodnie, a stało się z nimi coś takiego!
- Wynika to pewnie ze złego użytkowania butów - mruknęła ekspedientka
- Wydaje mi się, że buty są od chodzenia po chodnikach, a nie noszenia na uszach...,
zareklamowaniu obuwia, pokazaniu nowego paragonu, oryginalnego pudełka, a nawet siatki, wpisaniu wszelkich danych - kazano mi czekać. Czekałam tak na decyzję w sprawie moich butów do Świąt. No i faktycznie, na maila przyszła wiadomość: 
"Pani reklamacja została uznana za niezasadną, po odbiór obuwia i pełną informację prosimy zgłosić się do Salonu Firmowego CCC"
I cóż ja mogłam zrobić będąc w tej nieszczęsnej Anglii, do tego chora? Zadzwoniłam do mamy. 
- Madre, nie uwierzysz! Dranie z CCC nie przyjęli mi reklamacji. Kminisz motyw w ogóle? Oni są nienormalni w tej firmie. Nie, but w ogóle nie był pęknięty. Ja nie wiem, miałam je na uszach nosić? Jest wujek w okolicy? 
- Co ty gadasz? Chamy! Będziemy reklamować jeszcze raz!
- Niech wujek napisze stosowne pismo. A potem się zobaczy... - uknuliśmy chytry plan odzyskania 140zł. To duża kwota dla człowieka, który nie ma pracy. Byłoby na życie, na rachunki, na nowy tusz do rzęs... no na cokolwiek, bo nowe buty już kupiłam. Nawet dwie pary. 
Dzień później dostałam od rodziny telefon zwrotny z treścią reklamacji: 

Prawdopodobnie autor odpowiedzi na moją reklamację wstydził się tego, co napisał i wolał zostać anonimowy, więc nawet nie wiem, do kogo mam skierować pismo.
Jako jednego z powyższych powodów, dla którego nie uznano reklamacji, użyto kuriozalnego stwierdzenia, cytuję: "użytkownik powinien zaprzestać używania obuwia z chwilą powstania pierwotnych oznak uszkodzeń".
Rzeczywiście, od razu to zauważyłam, lecz oczywiście musiałam wrócić w tych butach do domu. Zapewniam, podeszwa pękła, ale zazwyczaj nie noszę ze sobą drugiej pary butów na zmianę i nie przypuszczałam, że w wypadku obuwia zakupionego w Salonach Firmowych CCC jest to absolutnie niezbędne.
Czy mam rozumieć, że co kilka minut mam sprawdzać podeszwy, wypatrując, czy aby nie pokazały się "pierwsze oznaki uszkodzeń"? Przypuszczam, że początkowo mogę mieć wymiary wyrażane w mikronach, mam nadzieję, że ten absurd zostanie mi dokładnie wyjaśniony. Jakoś też nie słyszałam, żeby ktoś tak skrupulatnie sprawdzał stan swoich butów.
Kolejnym powodem odrzucenia reklamacji ma być stwierdzenie, że obuwie powinno być czyste. Jeśli nawet nie było wypolerowane mydłem, szczotką, pastą na mokro, to brudne też nie było. Użycie tego argumentu jako powodu reklamacji zdobyło już dużą popularność w kręgach rodziny i znajomych.
Zdaję sobie sprawę, że reklamacje są niejako z automatu nieuznawane. Buty były noszone dwa tygodnie, WIĘC ZAWIADAMIAM, ŻE MAM ZAMIAR SKORZYSTAĆ ZE WSZYSTKICH, DOZWOLONYCH PRAWEM MOŻLIWOŚCI UZYSKANIA SPRAWIEDLIWEGO ZAŁATWIENIA TEJ SPRAWY". 

 Pismo zostało zaniesione, wszyscy myśleliśmy, że nam się uda, że to wystarczy tylko opowiedzieć, żeby nie być anonimowym, żeby nie olali. Już nawet zdążyłam zapomnieć, że miałam i buty i pieniądze. I co? Dwa tygodnie później dostałam od firmy CCC odpowiedź zwrotną:

"Pani reklamacja została uznana za niezasadną, po odbiór obuwia i pełną informację prosimy zgłosić się do Salonu Firmowego CCC"

Jedyne, co sobie pomyślałam w tamtej chwili było "o Wy chamy, zrobię Wam z dupy jesień średniowiecza".  Poszłam więc po odbiór moich butów i przy okazji po odpowiedź z salonu. Pani była bardzo zdziwiona, gdy odbierałam obuwie. Tylko nie wiem, czy dlatego, że nie zrobiłam awantury, czy dlatego, że spytałam ją miłym głosem:
- Jak Pani uważa? Powinnam teraz iść do Rzecznika Praw Konsumenta, prawda?
Przytaknęła. A ja przeczytałam taką oto treść odpowiedzi:

"Nawiązując do treści odwołania informuję, że podtrzymuję stanowisko wyrażone we wcześniejszej opinii. Pozwalam sobie wyjaśnić, iż podejmując decyzję o sposobie rozpatrzenia reklamacji opieram się na ocenia stanu i wyglądu obuwia. Brak podstaw do zmiany decyzji. Reklamacja bezpodstawna."
W pierwszym momencie byłam wściekła. Po ochłonięciu doszłam do wniosku, że tym razem wymyję te buty wodą z mydlinami, pastą i innymi środkami do czyszczenia i zaniosę je do ponownej reklamacji. No więc chwyciłam za szampon do obuwia i wyczyściłam całe buty. Całe. Łącznie z podeszwą i polerowaniem. Wyglądały lepiej niż przed zakupem. 03.02 udałam się ponownie do salonu CCC z paragonem i oddałam buty do ponownej reklamacji. Na szczęście, trafiłam na przemiłą Panią, która, po krótkim streszczeniu historii, podzieliła moje zdanie na temat i zdradziła mi w sekrecie, że jak dla niej, to polityka firmy mija się z celem. Ustaliłyśmy formę zapłaty (zwrot pieniędzy) i ustawiłyśmy reklamację jako całkiem nową - z kompletnie nową wadą. A teraz czekam.... czekam, aż dostanę decyzję na mój cudowny adres e-mail. Czekam z niecierpliwością, popijając herbatę i jedząc ciasteczka. I przy okazji wypastowałam resztę obuwia...


Od Autorki: Jak rozwiążę do końca tę sytuację, to napiszę. Ale to może trochę potrwać.... także nie zdziwcie się, jeśli druga część tego wydarzenia pojawi się kompletnie w innym terminie. Cóż... możliwe, że z CCC spotkam się w sądzie. Trzymajcie kciuki, żeby poszło pomyślnie! 

0 komentarze:

Prześlij komentarz